Ta strona korzysta z plików Cookies. Zasady ich wykorzystania są opisane w naszej Polityce prywatności. W każdej chwili możesz wyłączyć Cookies w przeglądarce.
ja jestem zdania,że jak z dzieckiem i matką jest wszystko okey,to po co tam kwitnąć i narażać się na jakieś szpitalne infekcje ? ale powinna być tez możliwość dla mam,nie czujących się na siłach w opiece nad noworodkiem, by mogły być w takim szpitalu dłużej...w Uk jest możliwość pozostać w szpitalu na własne żądanie nawet tydzień, mając do dyspozycji sztab pomocy od psychologów,do pomocy laktatacyjnych...można nawet skorzystać z mamki, jeżeli kobieta nie ma mleka chce karmić piersią
mnie to nie dziwi w szpitalu czycha pełno wirusów i innych chorób i od strony medycznej i od strony odwiedzających, jeżeli matka i dziecko się dobrze czuje to po co ma tkwić w szpitalu ? odpoczywać można w domu . a jak ktoś się nie czuje na siłach to zawsze może zostać w szpitalu i korzystać z pomocy personelu, dla mnie idealne rozwiązanie.
O 5tej nad ranem pierwsze niesmiale skurcze, o 7mej bylismy na izbie przyjec, po ktg chcieli mnie odeslac do domu, bo skurcze slabe, ale jak wstalam, to wody mi odeszly, a o 11:30 synek juz był na swiecie. Naprawde ciezka byla tylko jedna godzina.
ja trafiłam po 9 na izbę przyjęć z lewym skierowaniem (byłam w 41. tc, 0 skurczów, wody na miejscu itp. itd.), powiedziałam, ze nie czuję ruchów płodu, więc podłączyli mnie pod KTG, w międzyczasie wyszły jakieś tam nieregularne skurcze, więc mnie zostawili na PC, po 12-stej miałam rozwarcie na 3cm, skurcze dalej nieregularne, w nocy jakoś tak o 1.30 zaczęły się już skurcze "na poważnie" choć jeszcze roztrzepane od 5-12 min, rano miałam już szyjkę zgładzoną i po 13 trafiłam na porodówkę z rozwarciem 3cm dostałam kroplówkę i wtedy poszło już sprawniej, o 18.30 zaczęły się parte, a o 18.40 urodziłam Marysię