Hej dziewczyny.Chciałam pogadać o traktowaniu w naszych szpitalach.
Ja swój pierwszy poród nie wspominam zbyt miło.Na porodówce usłyszałam że muszę się spieszyć bo położne za godzinę kończą zmianę.Przy szyciu omal nie uciekłam z fotela-bolało gorzej niż cały poród bo lekarka albo nie dała w ogóle znieczulenia albo po prostu nie chciało się jej czekać bo od razu przystąpiła do dzieła.A na noworodkowym o jakiejkolwiek pomocy mogłam zapomnieć.Moje koleżanki które rodziły w innych szpitalach opowiadały jak to położne przychodziły,pokazywały jak karmić piersią,przewijać,ubierać itd.A ja byłam zdana sama na siebie-gdyby nie fakt że już zajmowałam się niemowlęciem pewnie nie wiedziałabym co robić.Nawet dziewczynę która leżała obok musiałam sama uczyć bo bidulka chyba nigdy nawet na rękach maleństwa nie miała.A pielęgniarki tylko przychodziły dziecko wykąpać lub na obchód z pediatrą.Resztę czasu spędzały w recepcji.Mam nadzieję że teraz będzie trochę lepiej ale nie ma dużych szans bo znowu rodzę w tym samym szpitalu a z opowiadań mojej koleżanki która rodziła miesiąc temu-nic się nie zmieniło.