Kochani, 23 sierpnia wracam do pracy - po niecałych 6 latach urlopów wychowawczych ( rok po roku).
Strasznie się boję, zaczynają już mi się śnić koszmary.... bo czuje sie jak odrzutek społeczeństwa pracującego, wypadłam z obiegu przez tyle lat i muszę uczyć sie od nowa + przystosowanie do teraz panujacych tam warunków i zasad
a do tego dzieci
mam problem bo przedszkole przyjmuje mojego syna tylko do 12 - taki mają ( nawiasem mówiąc dyskryminujacy) dla autystyków regulamin (syn będzie mial na jesieni 5 lat), córka ma 3 lata, więc tez będę ja zabierac o 12, choc płacę za całość ( za syna też, więc nie wiem dlaczego jego mam zabierac o 12 a inne niepełnosprawne dzieci nie maja limitu czasowego ), bo przeciez nie będe jeździc autem po dzieci 2 razy....
ale rozpisałam sie a nie o to mialam pytać
moja firma jest mała, ok 10-12 osób, państwowa (budżetówka), znamy sie od 2000 r, (a ja z szefem juz z 15 lat), choc nie nawiązujemy jakos ze soba kontaktów towarzyskich ani sie nie przyjaźnimy w pracy, w pracy nie ma tez żadnych imprez integracyjnych, czy spotkań pracowników, może poza krótkim podzieleniem sie opłatkiem czy jajkiem na święta
zastanawiam sie jak rozegrac ten pierwszy dzień
może ktoś mi doradzi...
czy powinnam przynieść jakies ciasto, ciastka, czy cukierki i poczęstowac wszystkich? tylko jak? - kazdy pracuje w swoim pokoju... to chodzic do każdego pokoju, czy zebrac ich gdzieś? ale tu sie robi problem, bo u nas jest kupa roboty i wszyscy zaraz po podpisaniu rozchodza sie po terenie i nie ma za bardzo czasu na spotkania, no i przy takim zgrupowaniu wszystkich wypadaloby strzelic jakis tekst, a tego sie boję...
a może przyjść do pracy jakby nigdy nic, jak codzień, powiedzic dzień dobry i zając sie pracą?
doradżcie proszę!
o inne rzeczy typu organizacja w domu, niania i inne będe pytac później, ten temat mnie dręczy teraz....