Dlaczego warto dbać o bezpieczeństwo w samochodzie
Napisane: 27 lip 2013, o 13:25
Pisałam to już w jednym z tematów ale myślę, że warto podać te przykłady tak, by każdy mógł je przeczytać.
Dziewczyny, pomyślcie o tym w ten sposób: czy po powrocie ze szpitala chcecie nadal mieć dziecko, czy może zamiast dziecka, chcecie obwiniać się za jego smierć do końca życia.
Tylko od rodziców zależy, jak podejdą do bezpieczeństwa swojego dziecka, dziecko nie ma w tym temacie nic do powiedzenia, bo nie mówi i nie wie, że wypadek może przydarzyć się każdemu i wszędzie.
Fotelik to podstawa, dziecko trzymane w rękach rodzica, który jest przypięty pasami, w razie nawet najmniejszej stłuczki, po prostu wypada. I ginie na miejscu - w najlepszym wypadku. Ewentualnie doznaje tak silnych obrażeń, że po kilku dniach umiera. Chcecie tego dla swojego dziecka?
Podam najprostszy przykład, z życia...:
Jechałam samochodem z moim kuzynem. On prowadził, ja jako pasażer. Dwoje dorosłych, odpowiedzialnych ludzi. Z tyłu, na osłonie zakrywającej bagażnik (nie wiem jak to się fachowo nazywa), leżały trzy jabłka w reklamówce, kupione w sklepie. Stanęliśmy na światłach. Hamulec był, czekaliśmy na zapalenie światła zielonego. Kilka sekund później, w tył samochodu, na prawdę powoli, uderzył inny kierowca. Jabłko z tyłu samochodu przeleciało przez samochód, wybiło przednią szybę auta i rozbiło szybę tylną samochodu stojącego przed nami. Jabłko, wielkości pięści. Teraz wyobraźcie sobie, z jaką siłą przez przednią szybę samochodu przelatuje noworodek, ważący średnio 3500g. Choćbyście nie wiem jak mocno trzymali dziecko na rękach i nie wiem gdzie siedzieliście, nie utrzymacie go.
Jeżeli Wam mało, podam jeszcze jeden przykład, bardzo smutny.
Przydarzyło się to parę lat temu moim znajomym. Rodzina pojechała do znajomych, mieszkali bardzo blisko, jakieś 300 metrów od siebie. Pojechali samochodem, bo mieli bardzo dużo zakupów, robili u znajomych grilla. Fajnie się siedziało, On oczywiście nic nie pił bo prowadził samochód. Wieczorem zebrali się do domu, On prowadził, Ona siedziała z synkiem, wtedy półrocznym, z tyłu, trzymała go na kolanach - ona przypięta, dziecko na kolanach trzymała rękami. 50 metrów przed skrętem w ich uliczkę, w której mieszkali (osiedle domków jednorodzinnych), wyjechał z bocznej uliczki samochód. Wyjechał tylko trochę za daleko, wymusił pierwszeństwo. On nie zdążył wyhamować, uderzył w bok wyjeżdzającego samochodu. Niemowlę zginęło na miejscu, znaleźli synka niecałe 20 metrów dalej, przed samochodem. Oboje, On i Ona, wyszli z tego bez zadrapania. Od tej pory już nie mam z nimi kontaktu, wydaje mi się, że odcięli się od świata. Raz tylko widziałam Ją po tym wypadku, prawie Jej nie poznałam - nie potrafię nawet opisać wyrazu Jej twarzy.
Proszę, pomyślcie, zanim wsiądziecie do samochodu bez odpowiedniego zabezpieczenia dziecka, nie tylko swojego, ale też znajomych.
Ja nie wożę dzieci znajomych bez fotelika. Już bardzo dużo osób się na mnie poobrażało za to, że miałam po drodze a nie wzięłam ich ze sobą - nie miałam w samochodzie fotelika. Nie będę brała odpowiedzialności za czyjeś życie. Ja nie chciałabym, żeby ktoś wiózł samochodem moje dziecko bez fotelika, nawet te kilkadziesiąt metrów. Raz się to zdarzyło, ze spaceru babcię z moim synkiem przywiozła samochodem znajoma - zobaczyłam ich przez okno, jak podjeżdżają pod dom. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak zła, nie było mi tak słabo z nerwów i chyba nigdy jeszcze nie zrobiłam takiej awantury nikomu. Nie pomyślały - dwie dorosłe kobiety. Gdy wyszłam z domu z pretensjami, oznajmiły mi, że 'przecież nie było nigdzie policji' - żałuję, że nie było policji, chociaż nie o policję tu chodzi a o życie mojego dziecka - może jeżeli dostałaby chociaż mandat, to pomyslałaby - chociaż nawet mandat, w razie wypadku, nie wróci dziecku życia.
Dziewczyny, pomyślcie o tym w ten sposób: czy po powrocie ze szpitala chcecie nadal mieć dziecko, czy może zamiast dziecka, chcecie obwiniać się za jego smierć do końca życia.
Tylko od rodziców zależy, jak podejdą do bezpieczeństwa swojego dziecka, dziecko nie ma w tym temacie nic do powiedzenia, bo nie mówi i nie wie, że wypadek może przydarzyć się każdemu i wszędzie.
Fotelik to podstawa, dziecko trzymane w rękach rodzica, który jest przypięty pasami, w razie nawet najmniejszej stłuczki, po prostu wypada. I ginie na miejscu - w najlepszym wypadku. Ewentualnie doznaje tak silnych obrażeń, że po kilku dniach umiera. Chcecie tego dla swojego dziecka?
Podam najprostszy przykład, z życia...:
Jechałam samochodem z moim kuzynem. On prowadził, ja jako pasażer. Dwoje dorosłych, odpowiedzialnych ludzi. Z tyłu, na osłonie zakrywającej bagażnik (nie wiem jak to się fachowo nazywa), leżały trzy jabłka w reklamówce, kupione w sklepie. Stanęliśmy na światłach. Hamulec był, czekaliśmy na zapalenie światła zielonego. Kilka sekund później, w tył samochodu, na prawdę powoli, uderzył inny kierowca. Jabłko z tyłu samochodu przeleciało przez samochód, wybiło przednią szybę auta i rozbiło szybę tylną samochodu stojącego przed nami. Jabłko, wielkości pięści. Teraz wyobraźcie sobie, z jaką siłą przez przednią szybę samochodu przelatuje noworodek, ważący średnio 3500g. Choćbyście nie wiem jak mocno trzymali dziecko na rękach i nie wiem gdzie siedzieliście, nie utrzymacie go.
Jeżeli Wam mało, podam jeszcze jeden przykład, bardzo smutny.
Przydarzyło się to parę lat temu moim znajomym. Rodzina pojechała do znajomych, mieszkali bardzo blisko, jakieś 300 metrów od siebie. Pojechali samochodem, bo mieli bardzo dużo zakupów, robili u znajomych grilla. Fajnie się siedziało, On oczywiście nic nie pił bo prowadził samochód. Wieczorem zebrali się do domu, On prowadził, Ona siedziała z synkiem, wtedy półrocznym, z tyłu, trzymała go na kolanach - ona przypięta, dziecko na kolanach trzymała rękami. 50 metrów przed skrętem w ich uliczkę, w której mieszkali (osiedle domków jednorodzinnych), wyjechał z bocznej uliczki samochód. Wyjechał tylko trochę za daleko, wymusił pierwszeństwo. On nie zdążył wyhamować, uderzył w bok wyjeżdzającego samochodu. Niemowlę zginęło na miejscu, znaleźli synka niecałe 20 metrów dalej, przed samochodem. Oboje, On i Ona, wyszli z tego bez zadrapania. Od tej pory już nie mam z nimi kontaktu, wydaje mi się, że odcięli się od świata. Raz tylko widziałam Ją po tym wypadku, prawie Jej nie poznałam - nie potrafię nawet opisać wyrazu Jej twarzy.
Proszę, pomyślcie, zanim wsiądziecie do samochodu bez odpowiedniego zabezpieczenia dziecka, nie tylko swojego, ale też znajomych.
Ja nie wożę dzieci znajomych bez fotelika. Już bardzo dużo osób się na mnie poobrażało za to, że miałam po drodze a nie wzięłam ich ze sobą - nie miałam w samochodzie fotelika. Nie będę brała odpowiedzialności za czyjeś życie. Ja nie chciałabym, żeby ktoś wiózł samochodem moje dziecko bez fotelika, nawet te kilkadziesiąt metrów. Raz się to zdarzyło, ze spaceru babcię z moim synkiem przywiozła samochodem znajoma - zobaczyłam ich przez okno, jak podjeżdżają pod dom. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak zła, nie było mi tak słabo z nerwów i chyba nigdy jeszcze nie zrobiłam takiej awantury nikomu. Nie pomyślały - dwie dorosłe kobiety. Gdy wyszłam z domu z pretensjami, oznajmiły mi, że 'przecież nie było nigdzie policji' - żałuję, że nie było policji, chociaż nie o policję tu chodzi a o życie mojego dziecka - może jeżeli dostałaby chociaż mandat, to pomyslałaby - chociaż nawet mandat, w razie wypadku, nie wróci dziecku życia.