moje maleństwo zechciało wyjść 20, skurcze co 3 minuty, niezbyt bolesne, denerwujące tępe i ciągnięcie na dół. Chyba troche wody się sączyły. od 23, o 3 zdecydowałam się na pojechanie do szpitala. Przyjeli, ktg i nic.. kazali się połozyć i spac
rano jak ordynator przyszedł zbadał (boleśnie ;/) 3 cm rozwarcia.. ale że tarczyca i niby ta wada serca (która została już 2krotnie wykluczona) to wyjazd do kliniki bo oni się boją. A skurcze dalej miałam ale słabsze. Zanim dojechałam (o10) prawie 100km skurcze odeszy w zapomnienie.. i mnie tak trzymali w klinice na patologii. Miałam załozony nawet jeden dzień cewnik foleya, tzw balonik.. oj nie przyjemnie uczucie, ale powiekszył rozwarcie o 0,5cm
I dzięki temu, mając prawie 5 cm rozwarcia dr zadecydował na porodówke. Oksytocyna podłączona o 10.30, lekkie skurcze. O 12 nagle cos trachnęło, wody odeszły. I zaczęły się skurcze co 3 minuty, bolesne.. po 13 parte się zaczeły i już poszło gładko.. Bez nacięcia (nie zgodziłam się, a położna już wstrzyknęła znieczulenie), bez pęknięcia o 14.10 przyszedł na świat mój krasnoludek. 4000g i 57cm... Pulpecik mój
Także poród wspominam dość dobrze życzę każdej aby się nie męczyla
i wesołych świąt